18 lipca 2003 roku
Kolejny dzień kalendarza, dzień w którym jakaś para
bierze ślub, dzień w którym na świat przychodzi nowe istnienie i co gorsze
dzień, w którym ktoś umiera. Śmierć najgorsza rzecz jaka może przydarzyć się
człowiekowi, szczególnie gdy umiera ktoś bliski, ktoś kogo kochało się całe
życie- osoba dla której widziało się sens życia, codziennie wstawało rano, a
świat wydawał się lepszy. Jednak takie jest życie, każdego z nas czeka ten sam
los, wszyscy kiedyś umrzemy, lecz trudno jest pogodzić się z taką utratą.
Człowiek potrzebuje czasu by przyzwyczaić się do tej sytuacji, lecz takich
rzeczy się nie zapomina, one pozostają w nas na zawsze.
Często zdarza mi się wspominać ten dzień i równie często
z nienawiścią wspominać tą datę. Od tego dnia minęło 13 lat, a ja wciąż
pamiętam te wydarzenia. Mówi się, że dzieci szybko zapominają według mnie to
czysta fikcja-bajka, bo nikt nie wiem co może się czaić w głowie małego
bezbronnego dziecka. Oddycham, jem, sypiam, żyję dalej, ale czuję, że jakaś
cząstka mnie uleciała tego dnia, a raczej już parę dni wcześniej. Pewnie
jesteście ciekawi, co się tego dnia wydarzyło, cóż jest to trochę długa
historia, ale postaram się Wam ją streścić.
Otóż moja mama
zakochała się w pewnym przystojnym brunecie, który był żołnierzem i wcale jej
się nie dziwię, gdyż mężczyzna w mundurze naprawdę jest pociągający. Jak się
domyślacie ten człowiek parę lat później związał się z mamą, a potem pojawiła
się na świecie, pewna dziewczynka o różowych włosach, którą nazwali Sakura i
tak dzięki ich wzajemnej miłości pojawiłam się na świecie. Od dzieciństwa
podziwiałam mojego ojca, był dla mnie bohaterem i to nie dlatego, że walczył za
nasz kraj, lecz potrafił przekonać ludzi by wierzyli w siebie, by dążyli własną
ścieżką i by nigdy się nie poddawali. Ze względu na to, iż byłam jedynaczką,
stałam się jego promyczkiem, a raczej córeczką tatusia. Gdzie on szedł tam i
ja, zawsze miałam wrażenie, że nadajemy na tych samych falach. Kiedy byłam mała
często powtarzałam sobie, że jak mama umrze to wyjdę za mąż za tatę, by nie był
smutny. Teraz wydaje mi się to śmieszne, bo taka sytuacja była niemożliwa, ale
takie zachowanie świadczyło o mojej miłości do niego. Jednak naszą sielankę
przerwał fatalny dzień, w którym ojciec dostał list z wojska, iż musi wyjechać
do Afganistanu. Ten dzień zmienił moje życie raz na zawsze i to na gorsze. Pamiętam
jak jechaliśmy na lotnisko, płacz mamy, który mieszał się z moim. Pamiętam
uśmiech taty i obietnicę, że wróci, której nigdy nie dotrzymał, gdyż parę miesięcy
później podjechał pod nasz do wojskowy Jeep, z którego wyszli żołnierze, lecz
bez mojego ojca. 18 lipca 2003 tego dnia dowiedziałam się, że mój ojciec,
pierwszy mężczyzna, który pojawił się w moim życiu, którego kochałam ponad
wszystko oddał życie za swój kraj. Zginął chroniąc swój oddział i dzięki temu
dostał medal za swoje osiągnięcia dla kraju, lecz dla mnie ten dzień stał się
torturą, bo wraz z moimi łzami, moim cierpieniem, niebo rozpętało piekło i
płakało razem ze mną. Dziś żałuję wszystkich spędzonych chwil z ojcem, ale nie
dlatego, że tak chcę pozbyć się cierpienia. Nie.. to byłoby niesprawiedliwe
wobec niego, żałuję, że już nie usiądę na jego kolanach, nie przytulę się do
jego piersi i nie powiem mu jak bardzo go kocham. Żałuję, że zbyt rzadko
wypowiadałam te słowa wobec jego osoby, choć mam świadomość, że on patrz na
mnie z góry i wie, co czuję.
Od
tego dnia na szyi nosze jego nieśmiertelnik by w każdej sytuacji był przy mnie,
dzięki temu mam świadomość, że jakaś cząstka jego towarzyszy w moim życiu.
Teraz mam prawie 18 lat i żyję w ogromnym domu wraz z rodzicami. Mam mnóstwo
pieniędzy, a raczej dzięki firmie rodzinnej mogę żyć w luksusie, lecz dla mnie
to nie jest istotne. Bo pieniądze szczęścia nie dają, widzisz wokół siebie
ludzi, którzy chcą się z Tobą przyjaźnić, którzy udają Twoich przyjaciół, a tak
naprawdę są nic nie warci, bo widzą w Tobie tylko stronę materialną, zamiast
spojrzeć w wnętrze drugiej osoby. Wydaje mi się, że przez pieniądze moja mama się
zmieniła, a raczej nasze relacje. Od śmierci ojca minęło sporo czasu, gdy się
zakochała ponownie. Czasem wydaje mi się, że oddaliłyśmy się od siebie, bo za
bardzo przypominam jej tata.
W
tym roku kończę liceum i mam nadzieję, że dostanę się na wymarzone studia, bo
od lat chciałam być lekarzem, by móc ratować ludzi, by dać nadzieję rodzinie,
bo ona jest najważniejsza. Jednak za nim do tego dojdzie i spełnię moje
marzenie jeszcze kilka lat ciężkiej pracy przede mną. Moje przemyślenia
przerywa nagły dzwonek ogłaszający koniec
ostatniej lekcji i upragnioną wolność oraz początek weekendu.
-Witaj aniołku.- słyszę jakże znany głos przy moim uchu, a na mojej twarzy zawitał
uśmiech.
-Witaj
Yoichi, co Ciebie tu sprowadza? – zawsze, gdy mój przyjaciel przychodzi do
szkoły czuję się dziwnie. Czemu? Otóż Yoichi, jest bardzo przystojnym
blondynem, dobrze zbudowany, zawsze dba o swój wygląd i jest o dwa lata starszy
ode mnie. Jednym słowem mężczyzna idealny, dlatego większość dziewczyn patrzy
na mnie z zazdrością i nienawiścią, bo każda chciałaby znaleźć się na moim
miejscu. Pewnie gdyby poznały go bliżej i wiedziały jakim jest gentelmanem, to
założę się, że nie jedna wskoczyłaby mu do łóżka. Dla mnie jest najlepszym
przyjacielem, któremu zawsze mogę się zwierzyć i który jako jedyny potrafi mnie
pocieszyć w trudnych chwilach.
-Postanowiłem
odwiedzić pewną różowowłosą piękność i zaprosić ją na obiad.– po jego słowach
wiedziałam, że coś kombinuje w tej swojej przystojnej główce.
-Wiesz dziś nie mogę, bo rodzice kazali mi iść do domu zaraz po szkole.- widząc
smutną twarz blondyna, nie wiedziałam jak się zachować, bo on doskonale mnie
znał i wiedział jak mnie przekonać. Jednak tym razem było inaczej, bo rodzice
już od samego rana kazali mi się śpieszyć do domu, co wcale mi się nie
podobało.
-
Tym razem Ciebie puszczę, ale jutro jest sobota, więc liczę, że poświecisz dla
mnie choć odrobinę wolnego czasu.
-
Dla Ciebie wszystko…-po tych słowach uraczył mnie jednym ze swoich zniewalających uśmiechów.-Bardzo Cię
przepraszam, ale muszę już iść..- pocałowałam Yoichi’ego w policzek i
udałam się do domu.
Wracając
czułam się dziwnie, jakby coś miało się wydarzyć, coś co zmieni moje życie.
Jedno jest pewne w domu coś na mnie czeka, szczególnie po tym jak rodzice
prosili mnie rano, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Myślami byłam w innym
świecie, gdzie jako mała dziewczynka bawiłam się beztrosko, a moje życie nie
wydawało się takie trudne. No cóż z wiekiem przybywam na więcej obowiązków, aż
w końcu nasze życie staje się skomplikowane, a będąc w domu dowiedziałam się,
że moje życie zostało sprzedane…
Od Autorki:
Jednak notka pojawiła się wcześniej, a raczej
z dziwnym przyczyn chciałam, żeby w końcu coś tu zaczęło
się dziać. Choć szczerze, uważam, że nie wyszła, a raczej nie jest taka jakiej
oczekiwałam. Mam nadzieję, że wybaczycie mi wszelkie błędy i liczę na Wasze
opinie J